czwartek, 27 listopada 2014

Kalendarz adwentowy: przedświąteczna gorączka nadchodzi...


Wiecie czym tak naprawdę jest ta tablica z różnościami?
Naszym kalendarzem adwentowym!
Powstał już dwa lata temu i muszę przyznać, że wiele mu zawdzięczam.
Jesień 2012 była dla mnie bardzo trudna. Tolek jeszcze wtedy "chodził" do przedszkola (właściwie chadzał, bo był tam maksymalnie 5 dni, po czym siedział w domu 2-3 tygodnie z zapaleniem oskrzeli). W listopadzie zachorował na ospę, miałam więc pewniaka, że i Róża wkrótce będzie ją miała(a nie domyślałam się wtedy zupełnie, że gdy ona będzie przechodzić tę chorobę i to dużo ostrzej, niż Tolo, Anatol w ramach powikłań nabawi się zapalenia płuc, co się będzie wiązało z serią nieprzespanych nocy, niemal całodobowymi inhalacjami-wszystkie Mamy na pewno dobrze wiedzą o czym piszę, ale Mamy astmatyków wiedzą najlepiej;).
Wiedziałam natomiast, że większość grudnia będę sama, bo mój Mąż miał wtedy dużo pracy, nie zawsze nocował w domu, a tuż przed Wigilią (którą szykowałam w naszym mieszkaniu) wyjechał na ponad tydzień. Dodam jeszcze, że byłam w trzeciej ciąży i borykałam się z poważną anemią, a i jeszcze każdego dnia pracowałam po kilka godzin przy komputerze...matko...aż wybałuszam oczy ze zdumienia, jak ja to wszystko udźwignęłam! Teraz już bym chyba nie dała rady tego powtórzyć:)
Ale wiem, że to wszystko nie moją mocą się prowadziło...
Dużą pomocą i motywacją do działania był dla mnie wtedy właśnie kalendarz. Wspominam ten czas mimo wszystko, jako piękny i wyjątkowy, jako moje niespodziewane i najlepsze rekolekcje w życiu!
Sam kalendarz powstał przypadkowo. Tolek jest uczulony na czekoladę, dlatego szukałam jakiejś alternatywy dla tych, które można kupić w sklepie. Najpierw myślałam, żeby wyciągnąć czekoladki i zastąpić je czymś innym, ale odkryłam w internecie masę pomysłów na własnoręcznie wykonane. Większość mnie przerastała, aż wreszcie zobaczyłam genialny pomysł na przyklejone do deski drewniane spinacze do prania, którymi można przypinać np.torebeczki z tajemniczą zawartością. Akurat mieliśmy w domu taką dużą tekturę, na której zmieściły się 24 standardowe koperty!

tak były ozdobione za pierwszym razem

a tak za następnym


Kolejnym olśnieniem było dla mnie to, że w takim kalendarzu wcale nie muszą się znajdować same słodycze...mogą to być np.  przeróżne zadania do wykonania, historyjki... a przygotowanie tego nie jest takie trudne, jakby się mogło wydawać. Ja nie uzupełniałam tego wszystkiego od razu, tylko szykowałam zawartość z dnia na dzień. Mam stałe elementy, które powtarzam co roku.
Adwent jest czasem oczekiwania na narodzenie Jezusa, ale też przypomina nam o zapowiedzi Jego ponownego przyjścia pod koniec naszych czasów.
My w pierwszym tygodniu zaczynamy od stworzenia Świata. Każdego dnia umieszczam po przepisanym fragmencie z Biblii dla dzieci (którą mam z dziecińswa) i jakiś element obrazujący, co zaszło. Podzieliłam to na siedem dni, dlatego, że te dwa lata temu, Tolek był w stanie skupić się przy tego typu aktywnościach na maksymalnie 5 minut. Dobrze to wyszło, bo zawsze zaczynamy w poniedziałek, a kończymy w Niedzielę, kiedy Pan Bóg odpoczywał i wtedy dzieci znajdują w kopercie jakąś słodką niespodziankę, co powtarza się potem w każdą Niedzielę.





Figury biblijne, które Kościół wspomina w czasie Adwentu , wprowadziłam dzieciom w zeszłym roku równolegle do kalendarza, dzięki książce "Wszyscy na Ciebie czekamy". Dołączona jest do niej plansza na którą można naklejać kolejno poznane postaci ze Starego i Nowego Testamentu, które zapowiadają narodzenie Jezusa.



W ostatnie dni adwentu skupiamy się na samym Bożym Narodzeniu.
Za pierwszym razem czytając fragmenty z Biblii, dzieci doklejały elementy, znalezione w kopertach, na kartonie z wizerunkiem szopki:
jak widać czasem się spieszyłam i szłam na łatwiznę (3 Królowie- dziadkowie do orzechów), ale dzieciom i tak się bardzo podobało:)
W zeszłym roku pod osłoną nocy mój Mąż zbił taką wspaniałą szopkę, wspólnie zrobiliśmy postaci z pionków, które pojawiały się stopniowo, jak w poprzednim roku:

zdjęcie z 6.stycznia, przybycie Trzech Mędrców ze wschodu


W między czasie dzieci znajdowały też przeróżne zadania, żeby np.przygotować prezenty i ozdoby świąteczne. Upiec pierniczki, czy przygotować lampiony na roraty. Gdy był mróz miały za zadanie dokarmić ptaki. 6 grudnia czekała na nie opowieść o św.Mikołaju. Czasami, jak już nie udawało mi się nic wymyślić, wkładałam im np. garść bakalii...
Polecam i zachęcam, bo to nie jest wcale takie trudne, żeby przygotować jedno zadanie na następny dzień, jak się może wydawać, a daje dużo radości dla całej rodziny. Pomaga wprowadzić świadomie w to, czym w istocie są Święta dla chrześcijan.
Po skończonym Adwencie dzieci są zawsze zawiedzione, że nie ma już kolejnych niespodzianek.

tu jeszcze mobilna wersja mini, którą w zeszłym roku wzięliśmy ze sobą w kilkudniową podróż

1 komentarz:

  1. Super super super! Fantastyczne pomysły! Podkradam ;-) Mamy "Wszyscy na Ciebie czekamy i w tym roku musze jej się bliżej przyjrzeć!

    OdpowiedzUsuń