czwartek, 20 listopada 2014

Podróże palcem po mapie: Anglia

Na początku listopada wybraliśmy się do Angli.
Jak dobrze, że zdecydowałyśmy się rozdrobnić Wielką Brytanię na kilka wypraw, bo ta przypadła nam na dzień z rodzaju tych słabszych. W związku z aktywnymi poprzednimi dniami, jakoś nie miałyśmy z Teresą dużej pary do organizacji (dopadła nas brytyjska flegma, hehe). 
Mieliśmy iść do Lasu Sherwood by pobawić się w Robin Hooda, ale to co się działo na zewnątrz odwiodło nas od wyjścia na dwór. Pogoda była iście wyspiarska. Było mgliście i siąpił nieprzyjemny deszcz. 

Tradycyjnie rozpoczęliśmy od wyznaczenia trasy:




Teresa pokazała dzieciom flagę przedstawiającą krzyż św. Jerzego, patrona Anglii:


Chłopcy ustalili, że dostaniemy się na miejsce drogą morską. Tym razem nie okrętem, nie mieliśmy pewności, czy by się zmieścił na Tamizie i pod mostem Tower Bridge.
Leon miał przygotowaną wspaniałą jednoosobową żaglówkę, której niestety nie uwieczniłam na zdjęciu.
Tolek wiosłował w swojej szalupie:


Dziewczynki długo konstruowały swoje łodzie i też w końcu dotarły do słynnego mostu w stolicy:


Gdy dopłynęliśmy do Londynu, niezrażeni złą opinią o miejscowej kuchni, udaliśmy się na pyszne fish and chips with mushy peas (frytki z rybą podane z puree z zielonego groszku):


Tea time.
Po obiedzie jedliśmy crumble (owoce pod kruszonką), popijając herbatką:


Pozwiedzaliśmy jeszcze Londyn z youtubem:


Na koniec przybliżyliśmy sobie jeszcze postać Misia Paddingtona i posłuchaliśmy Beatlesów.
Wyprawa tym razem może nie była przepełniona atrakcjami, ale bardzo miło wspólnie spędziliśmy ten pochmurny dzień.

2 komentarze: