Mikołajki...pamiętam, jak w dzieciństwie czyściliśmy po jednym bucie do wystawienia przy drzwiach i zawsze było mi trochę wstyd, że to chyba trochę nieuczciwe, że drugi zostanie brudny (ale co tam). Jak z bratem, który mieszkał w pokoju na przeciwko, opracowaliśmy sobie system wzajemnego budzenia się, gdy któreś z nas usłyszy Św. Mikołaja (jednak zawsze zasypialiśmy). Jak nastawialiśmy budziki na 5 rano, żeby odmrażając sobie gołe stopy na zimnej podłodze, w tajemnicy przed rodzicami, pochłonąć część słodyczy jeszcze przed śniadaniem.
Tak samo dobrze wspominam tę zabawę z czasów, kiedy byliśmy już z rodzeństwem duzi i świadomi, a rodzice i tak podkładali nam prezenty 6.grudnia i odgrywali Wigilijną scenkę pt: "o, Mikołaj tędy przechodził akurat wtedy, kiedy wyszliście do innego pokoju". My też zawsze kombinowaliśmy coś dla rodziców, żeby w ich butach nie było pusto, bo przecież nie byli aż tak niegrzeczni, żeby nic nie dostać...ale...ale moje sumienie jakoś mi uwiera i od kilku tygodni czuję pewien niepokój, czy ta zabawa jest dobra, że to jednak pewne oszustwo...staram się mówić prawdę dzieciom. Jeśli chodzi o Mikołaja, mówię im "prawdę". Oczywiście opowiadam im o biskupie. Twierdzę, że mieszka w Niebie u Pana Boga, jak każdy inny Święty...ale jednak sama własnymi ręcami podkładam te prezenty i na pytania, czy Mikołaj przylatuje saniami, czy wchodzi drzwiami, czy kominkiem(którego nie mamy), wymijająco odpowiadam, że nie wiem, bo go nigdy nie widziałam...także tego, mam problem i nie wiem, jak by to wyglądało, gdybym mogła cofnąć czas do pierwszych świadomych mikołajek naszego pierworodnego...już chyba tego dzisiaj nie rozkminię, muszę jeszcze przygotować kalendarz adwentowy na jutro. Dorzucę im taką opowieść (którą się z nami niedawno podzieliła znajoma) i kolorowankę. Wspomnimy też Pradziadka Lucjana, który zmarł w maju, a obchodziłby jutro swoje urodziny.
W umytych przez dzieci butach czekają już słodycze i jeden wspólny podarek niejadalny, który opiszę poniżej.
Tak, jak my dawno temu, dzieci ledwo zasnęły z podniecenia, że może uda im się spotkać Mikołaja, z drugiej strony starając się jak najszybciej usnąć, żeby szybciej wstać i zajrzeć do butów...
Świąteczne Memo DIY:
Może komuś się przyda pomysł na taki drobiazg świąteczny? Zainspirowała mnie IKEA.
Jak tylko zobaczyłam te urokliwe papierowe podkładki pod napoje (5 par za 3,99 zł), wiedziałam, że będzie z nich świetna gra.
Wystarczy tylko okleić jedną stronę każdego kartonika. Za mnie zrobiła to moja dzielna Mama (której bardzo dziękuję i pozdrawiam ją serdecznie przy okazji). Biedna zaoferowała się, bo myślała, że jej koleżanka ma dziurkacz o średnicy 10 cm, niestety okazało się, że miał "tylko" 7,5 cm. Swoją drogą nie wiedziałam, że takie ogromne dziurkacze istnieją!
sobota, 6 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz