czwartek, 16 października 2014

Przygody z książką odc.2: herby rycerskie

Dziś cały dzień siedzieliśmy jak na szpilkach...
Moja siostra rodziła!
Moja młodsza siostrzyczka!
Pomimo amoku w którym byłam niewątpliwie do wieczora, kiedy wreszcie przyszła wiadomość o cudzie narodzin mojego Siostrzeńca, spędziliśmy bardzo miło ten dzień wypełniony troską, oczekiwaniem, współodczuwaniem.
Rano dzieci miały wypas, bo obejrzały, aż dwa długie filmy, "Kopciuszka" i "Miecz w Kamieniu". Po południu ja miałam wypas, bo mój Mąż skoczył do pobliskiego barku po obiad. Nie wyszliśmy na spacer, bo starałam się być w stałej gotowości do ewentualnej odsieczy, czy nie wiadomo czego. Tak więc robiłam różne dziwne rzeczy, trochę nas pakowałam (bo może powinniśmy natychmiast się przenieść bliżej akcji), szorowałam zlew, stałam w kuchni i łapałam zawieszkę wspominając porody moich dzieci, biegałam po domu w panice odpędzając złe myśli i modląc się, żeby wszystko było dobrze i jeszcze telefony do Rodziny, kto co wie, co się dzieje itp.
Nie sądziłam, że ten wpis powstanie. Miałam dziś coś kombinować na ostatnią chwilę, bo w ostatnim tygodniu zupełnie nie miałam na to czasu i natchnienia, i jeszcze aparatu, bo porzuciłam go w weekend i jeszcze nie odzyskałam. Ale wieczorem, gdy moje emocje sięgały zenitu, co się oczywiście dało odczuć i w zachowaniu Dzieci, postanowiłam, że sobie przysiądziemy dla relaksu z książkami. Nie myślałam o przygodach, sięgnęłam po pierwszą lepszą lekturę zahaczającą o temat narodzin, wzięłam telefon, żeby robić zdjęcia, a przygoda sama nas dopadła.
Przeczytałam jedno opowiadanie z poniższej książki, ale akurat dzisiaj Tappi nam nie przypasował, może będzie o nim innym razem.


Każdy sobie coś przeglądał:


Ale, to co zafascynowało Tola i Różę najbardziej, to herby z książki o zamkach (na zdjęciu nie widać wyraźnie, jeden ma namalowany kwiat róży:).
Rozmawialiśmy sobie, które nam się podobają, a Tolo wyraził chęć stworzenia własnego herbu.








Herby Króla Anatola Pasiastego i Walecznej Królowej Róży szybko przemieniły się w tarcze (za sprawą papierowej taśmy klejącej i tzw.drucików kreatywnych):








Odbył się więc turniej rycerski:


Błędny Rycerz Stefanito również musiał się pojawić na polu bitwy:


 i nawet coś tam sobie tworzył w zamkowej kuźni:


Te kolorowe taśmy były pierwszy raz w rękach Dzieci. Ponieważ są papierowe, świetnie sobie sami radzili z odklejaniem początku, cięciem nożyczkami i przyklejaniem tego, co chcieli i jak chcieli (3 rolki kupiłam w Tigerze za ok.10 zł).
Po walce jeszcze ozdobili swoje miecze:




Posąg Walecznych Zwycięzców
Niezwykle cenna książka pożyczona od Przyjaciela Tola, Leona:
"Księga Zamków", autor: Lesley Sims. ilustracje: Dominic Groebner, Sally Holmes, Inklink-Firenze i Sergio, tłumaczenie: Grzegorz Siwek,  Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2004

7 komentarzy:

  1. Nie ma nic lepszego, kiedy książka motywuje dzieci do działania.

    OdpowiedzUsuń
  2. oho! Coś czuję, że ta pozycja ksiązkowa byłaby u nas rozchwytywana, bo choć mamy 3 córy, to mieczy i tarczy u nas dostatek ;D A poród siostry? Ja mam dwóch braci i każdy poród mojej bratowej przeżywałam niemal jak swój ;) W rodzinie siła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie spontaniczne kreatywne działania nie raz doskonale rozładowują napięte jak struna emocje ;)) Wyobraźnia dzieci nie zna za to granic i wspaniałe pisze scenariusze ... :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak świetnie się rozwinęła zabawa! Papierowe taśmy są nieocenione :)
    Pozdrawiamy dzielne Rycerstwo!

    OdpowiedzUsuń