wtorek, 5 sierpnia 2014

zupa z pokrzyw


Tę zupę robiliśmy już chyba ze dwa tygodnie temu.
Ostatnio nie jestem na bieżąco z moimi wpisami, bo bardzo rzadko mam dostęp do komputera na którego potrafię zgrać zdjęcia.
Tak jak w opisie, na powyższym zdjęciu, zupę należy robić z młodych listków pokrzywy, dlatego Linnea (którą już przedstawiałam tutu) proponowała ten przepis w maju. Z tego, co wyczytałam w innych źródłach, takie starsze liście (dostępne w naturze obecnie) są łykowate. My mieliśmy młode pokrzywy lipcowe, które nam niespodziewanie wyrosły w naszych ziołowych ogródkach balkonowych. Jednak nic straconego, podobno wystarczy podciąć gąszcz pokrzyw, aby po kilku dniach odrosły nowe liście. Poza niewątpliwą atrakcją jedzenia zupy z parzącej rośliny, przy której szykowaniu wydzielało się dużo adrenaliny, warto jej też spróbować ze względu na walory smakowe i oczywiście odżywcze. Pokrzywy są bowiem bogatym źródłem witamin i minerałów.
Nasza zupa była inspirowana przepisem Linnei, ale nieco zmieniliśmy recepturę.

Najpierw wspólnymi siłami zerwaliśmy listki, starając się nie poparzyć rąk, a jeśli nam się nie udawało, pocieszaliśmy się, że to samo zdrowie. Byliśmy bardzo dzielni:


 Następnie zabraliśmy się za obieranie włoszczyzny (bo jak tu się posiłkować kostką rosołową, skoro świeże warzywa są już na wyciągnięciu ręki):













Potem oczywiście kroiliśmy (każdy jak potrafi):




 Umyliśmy pokrzywę:




i ziarenka amarantusa (można pominąć ten składnik, albo użyć dowolnej kaszy np.jaglanej):





 Dzieci pokroily liście sparzone wrzątkiem:


 Tolo na wszelki wypadek używał dwóch noży:



Pokrojone warzywa podsmażyłam na maśle klarowanym i zalałam wrzątkiem. Dodałam ziarno amarantusa, pokrojone pokrzywy i posoliłam do smaku. Gotowałam do miękkości:










 Voila!
 Zupa gotowa!



Ilość wyszła nam oczywiście symboliczna, nie najedliśmy się. Róży i mi zupa bardzo smakowała...reszta...hmm miała mieszane uczucia...
W każdym razie trzeba było gotować szybko drugie danie, a skoro miałam tak wspaniałych pomocników pod ręką poprosiłam ich jeszcze o pomoc przy fasolce szparagowej:


A to nie koniec!
Udało nam się przyrządzić jeszcze napój, który smakował już wszystkim, lemoniadę pokrzywowo-miętową:
















 Ponieważ Róży się nieco chlusnęło soku z cytryny dosłodziliśmy napój miodem:

Ponieważ dosładzaliśmy lemoniadę miodem nie obyło się bez degustacji tegoż składnika:


Polecamy pokrzywy!

0 komentarze:

Prześlij komentarz