wtorek, 17 lutego 2015

Podróże palcem po mapie: Cóż, że ze Szwecji?




Zapusty, śledzik, podkoziołek, mięsopust. To różne polskie określenia na ostatni dzień karnawału, który w mojej głowie dzwoni pod nazwą ostatki.
Z mojego krótkiego googlowania wynika, że w wielu miejscach na świecie nazywa się go najczęściej tłustym wtorkiem. Jest tak i w Szwecji, którą na początku lutego "odwiedziliśmy" w naszej zabawie w podróże palcem po mapie.
Postanowiłam więc, że w tym roku będziemy świętować fettisdagen. Trochę ze względu na to, że pobrzmiewa nam wspomnienie Szwecji, ale przede wszystkim dlatego, że uwielbiam semle!
Są to tradycyjne bułeczki kardamonowe przełożone masą migdałową i bitą śmietaną.
Szwedzi objadają się nimi w przeddzień środy popielcowej, tak jak my pączkami, w tłusty czwartek.

Piekliśmy je kiedyś, przy okazji lektury "Latającego Detektywa" Ake Holmberga.
Już od jakiegoś czasu układałam w głowie plan, żeby zmieścić to cudo piekarnicze w grafiku, że przygotuje drożdżowe ciasto wieczorem, a rano będę wypiekać pyszne bułeczki...I mimo tego, że masa marcepanowa od dawna cierpliwie czekała w szafce na swój czas, to ja zapomniałam kupić drożdże. A ja zorientowałam się o tym dopiero, gdy po uśpieniu dzieci, zaczęłam się zabierać za rozczyn...
Ale nie poddałam się tak łatwo, moje łakomstwo na to nie pozwoliło...wykombinowałam wersję bez pieczenia.
Podaję przepis, jakby ktoś miał ochotę przetestować tę szybszą opcję, choć oryginalna też jest tego  warta.


Prawie semle

-6 słodkich drożdżowych bułeczek (tzw. sułtanki z rodzynkami, lub np. bułka piegusek z piekarni Lubaszki-okazało się, że jest z kawałkami czekolady, choć myśleliśmy, że są w niej rodzynki. Było to dla mnie nieco problematyczne, bo musiałam wydłubywać czekoladę z jednej bułki ze względu na uczulenie Tola. Poza tym faktem, jest pyszna i odpowiednia)
-paczka masy marcepanowej
-500ml śmietanki tortowej
-cukier puder (do oprószenia nim semli)

 Bułki przekroić na pół. Z każdej wydrążyć trochę miąższu. Okruchy z bułek zmiksować z marcepanem i 2-3 łyzkami śmietanki. Resztę śmietanki ubić (bez cukru). Dolną część bułki smarować marcepanową masą, po czym nałożyć śmietanę, przykryć daszkiem z bułki i posypać cukrem pudrem.



No! To po przydługim wstępie (jestem wielką entuzjastką szwedzkiej kuchni, a szczególnie wypieków, więc nie mogłam się powstrzymać od tej dygresji), mogę się zabrać za relację z podróży.
Spotkaliśmy się przed domem naszych miłych kompanów.
Jak zwykle zaczęliśmy od odnalezienia naszego celu i wyznaczenia doń trasy:



Zdecydowaliśmy się na okręt, który doprowdził nas już w niejedno miejsce na swym pokładzie:


Tegoroczna "sroga" zima chciała nam nieco pokrzyżować plany. Wydawało się już, że nie damy rady przepłynąć przez zamarznięte wody Bałtyku. Wtem przyszedł nam z pomocą dzielny Stefan, w swym osobistym lodołamaczu:



Gdy dotarliśmy na miejsce, jak zwykle zaczęliśmy myśleć o obiedzie...ponieważ podróż do Szwecji nie była długa, mieliśmy jeszcze siły wybrać się na małe wędkowanie.

chłopcy konstruują wędki
Szliśmy sobie w kierunku największego Szwedzkiego jeziora Wener.
Chłopcy bardzo szybko zamienili się w Wikingów. Ja wyobrażałam sobie, że jesteśmy Saamami (powszechnie zwanymi Lapończykami, lecz jest to pejoratywne określenie) i że idziemy na rozległe łąki wypasać nasze renifery.


Róża- Anioł

Gdy dotarliśmy na miejsce, wiking Leo postanowił nadziewać ryby na swoje dzidy:


Za wędkowanie wzięła się Róża:



Po owocnym połowie, zrobiliśmy się bardzo głodni, niektórzy już ledwo wytrzymywali. Tym razem z pomocą przyszła nam tradycja! Szwedzka tradycja, o uroczej nazwie Fika, do robienia sobie w ciągu dnia miłych przerw na kawę w towarzystwie jakiejś słodkiej przekąski. 
Bardzo popularne są kardamonowe bułeczki Kanelbullar. Przepis na nasze wzięłam mniej więcej stąd. Zmieniłam go zupełnie, bo zrobiłam je na mleku roślinnym i z jajkiem, a nadziałam masłem roztartym z kardamonem i cynamonem, ale polecam ten link, bo przepis okraszony jest opisem szwedzkiego nadmorskiego krajobrazu, dzielnych mieszkańcach szkierów i cudną anegdotką o Astrid Lindgren. Warto zajrzeć.


Nasza Fika była wspaniała. Zajadaliśmy się bułkami i żytnim pieczywem  z dżemem truskawkowym, popijając kawą zbożową:




Po takim doładowaniu energetycznym, spokojnie mogliśmy dalej wędrować. Dotarliśmy do domu...tzn. do wioski Bullerbyn...chyba to była Zagroda Środkowa, w której mieszka Lisa ze swoimi braćmi,  Lassem i Bossem...w każdym razie, podczas zabawy w Dzieci z Bullerbyn (chłopcy podkładali żaby piknikującym dziewczynkom), szykowałyśmy z Teresą szwedzki stół.
Pieczonego łososia, klopsiki, ziemniaki, śledzie, wędzoną makrelę i nie pamiętam już, co jeszcze. Wszystko takie pyszne, że znowu, jak podczas wycieczki do Meksyku, zapomniałam te dobrodziejstwa sfotografować.
Na podwieczorek jedliśmy ikeowskie ciasteczka, mandarynki oraz piliśmy sok jagodowy i z dzikiej roży.


Pod koniec wycieczki zainspirowani opisami szwedzkich zabaw dla dzieci na stronie Ambasady (zajrzyjcie, tam też jest wiele ciekawych informacji), przetestowaliśmy dwie z nich na własnej skórze.
"Szymon mówi": tę upodobały sobie szczególnie moje dzieci, bardzo ich bawiło wymyślanie i wydawanie rozporządzeń.
"Ogonek na świnkę": był szałem dla wszystkich,  a najwięcej frajdy miał Leo, który niestrudzenie próbował trafić do celu:


Po tak intensywnym dniu, dzieci szybko zasnęły.
Róża w objęciach ukochanej "Lotty", która, jakżeby inaczej, jest szwedzką książką!
W ogóle większość naszych ulubionych książek jest napisana przez autorów pochodzących z tego niezwykłego kraju, ale to chyba temat na oddzielny post:)
Szwecja jest moim największym marzeniem podróżniczym, bardzo mnie do niej ciągnie.
Mam nadzieję, że uda nam się ją kiedyś zobaczyć na żywo!


0 komentarze:

Prześlij komentarz