Wczoraj znowu wybraliśmy się na wycieczkę krajoznawczą z naszymi przyjaciółmi z pobliskiej miejscowości.
Z racji tego, że wyznaczyliśmy sobie bliższy cel podróży, niż poprzednio, dzieci postanowiły przeprawić się na południe lądem, wsiadły więc na swoje rumaki:
Rozpoznaliśmy, że jesteśmy na miejscu, gdy do naszych uszu zaczęły dobiegać radosne przywitania: "ciao, buongiorno!", a do naszych nozdrzy doleciał piękny zapach ziół.
Od razu poczuliśmy głód i zabraliśmy się za przygotowanie chyba najsławniejszego tutejszego dania (które podobno w starożytności "przywędrowało" do Włoch z Grecji):
Po pysznym obiedzie, który tym razem smakował wszystkim bez wyjątków, Teresa zabrała starsze dzieci do Opery(klik) na Kopciuszka Rossiniego. Nie musieli już czytać libretta, bo całą historię przypomnieli sobie słownie.
Ja zabrałam Stefana na drzemkę do gaju oliwnego:)
Gdy spał tam sobie smacznie, mogliśmy się zająć nieco niebezpieczniejszymi atrakcjami, Zwiedziliśmy Pompeje. Ogromne wrażenie wywarły na mnie te zastygnięte ciała w popiele, chyba pierwszy raz je widziałam. Tola historia tego miasta bardzo zasmuciła.
Potem Teresa wytłumaczyła nam, jak wulkan wygląda od środka i jak to się dzieje, że wypływa z niego lawa.
Zaserwowaliśmy sobie też małą erupcję:
przepis na wulkan:
*szklana butelka oblepiona jakąś twardniejącą masą (np. solną)
*100 g sody oczyszczonej (wsypanej do środka)
*trochę octu wymieszanego z czerwoną farba plakatową
Podziwialiśmy też wybuch Etny, niesamowity żywioł:
Mieliśmy jeszcze jechać do Koloseum, ale gladiatorzy bardzo się niecierpliwili i postanowili rozegrać swoją walkę w pompejańskim amfiteatrze:
Oczywiście było cudownie.
Niestety nie uchwyciłam na zdjęciach momentu, jak Teresa grała nam na pianinie Mazurek Dąbrowskiego i Czerwone Maki na Monte Cassino. Dziewczynki tańczyły i śpiewały, starsi chłopcy się przepychali, a Stefan...zaczął chodzić na całego! [pierwsze dwa kroki postawił przy Cioci Martusi dwa tygodnie temu, ale od tamtego czasu nic]
W domu jeszcze nie powtórzył tego wyczynu, właśnie włączyłam youtubową wersję, póki co nie działa, Stefan tańczy i śpiewa...hmm, chyba potrzebne nam pianino:) tylko niestety żadne z nas nie gra, to może coś takiego.
0 komentarze:
Prześlij komentarz