Ostatnie dni miałam dosyć ciężkie...pomijając grasującego wirusa u nas w domu, który najbardziej dręczy nas rodziców, od soboty nie działa nam zmywarka! No po prostu rozpacz...sama już nie wiem, jak żyć...ale mniejsza...
W związku z tą "tragedią" przedwczoraj odwiedził nas mój Teściu.
Tolek był zachwycony. Mógł wyciągnąć swoją walizkę "z majsterkami" i towarzyszyć Dziadkowi Krzysiowi i Tacie przy rozbebeszaniu zmywarki. Róża też się przyłączyła ze swoim drewnianym młoteczkiem z gry "stuku-puku". Jako wyrodna matka musiałam im już w pewnym momencie przerwać pracę i posłać dzieci do kąpieli i do łóżek...gdy rano Tolo się obudził był załamany, bo miał nadzieję, że Dziadek jeszcze będzie i będą mogli kontynuować pracę, a tu zmywarka poskładana i najwyraźniej naprawiona...niestety(dla mnie), musiałam rozwiać smutki Tola i rozpalić iskierki w jego oczach, zmywarka nadal nie działała.
Tolo był zwarty do pracy i nie mógł się doczekać, co będzie dalej, ale dalej nie było nic, bo Tata musiał pracować i nie mógł zajmować się sprawą zmywarki, ale wpadł na świetny pomysł zorganizowania małego warsztatu. Przypomniał sobie o pieńku, który dostał od swojego Dziadka już kilka lat temu i przytachał go na górę z garażu. Dzieci przepadły! Róża tworzyła różne cuda(z patyczków, korków, kawałków pianki eva, tektury i pinezek). Stefan jej asystował. Tolek piłował, wbijał gwoździe i śrubki które dostał od Taty.
Super:)
OdpowiedzUsuńP.S. Trzymam kciuki za zmywarkę.
hehe, dzięki. stanęło na tym, że ze zmywarką musieliśmy się jednak pożegnać
Usuń