piątek, 28 marca 2014

Pomoce Montessori: klamerki

"Wyjątkowość opozycji kciuka i palca wskazującego pozwala wykonywać niezmiernie wytworne ruchy, które są podstawą dla całej ludzkiej kultury- od architektury, po umiejętność pisania, od muzyki po malowanie, oraz całości technologii, która ubogaca nasze życie"
- dr Silvana Montanaro

Wiele pomocy montessori ma na celu ćwiczenie uchwytu pensetowego. Usprawnia to mięśnie dłoni i przygotowuje do nauki pisania.
Pokażę dziś prostą pomoc. Koszyczek z klamerkami.
Dziecko sięga po koszyczek, rozwiesza klamerki na krawędziach, potem je zdejmuje i odkłada na miejsce:
Gdy opanuje tę czynność(lub, jak w przypadku mojego pierworodnego syna, w ogóle się tym nie zainteresuje) można pomoc w jakiś sposób utrudnić/uatrakcyjnić.
W naszym koszyczku pojawiło się pranie. Różne części garderoby narysowałam i wycięłam z piankowych arkuszy (eva foam) i włożyłam do pojemniczka razem ze sznurówką. Ilość klamerek jest odpowiednia ilości ubrań plus dwie do rozwieszenia sznurka.
To nie takie łatwe spiąć ze sobą dwie rzeczy.

Po skończonej pracy dziecko odkłada wszystko na miejsce, a nuż ktoś inny się zainteresuje, tym, co robiła siostra i będzie miał ochotę wypróbować.


środa, 26 marca 2014

Wczoraj na spacerze bardzo zmarzliśmy. Tolek przypomniał sobie o naszym zimowym rozgrzewającym napoju, więc od razu po powrocie zabraliśmy  się do roboty. Staram się włączać dzieci do moich prac domowych. Nie jest to dla mnie takie łatwe,bo często najbardziej zależy mi na czasie, albo efekcie, ale dzieci bardzo to lubią, dzięki temu wzrasta ich poczucie ważności i sprawczości. Posiłek, który sami przygotowali, jest nie tylko smaczniejszy, ale też bardziej uroczysty.  Sama Maria Montessori podkreśla edukacyjną wartość wykonywania czynności "życia praktycznego":
"Dziecko może rozwijać się tylko poprzez doświadczanie swojego środowiska"






wielkie odkrycie Tola, cynamon działa, jak słomka, można przez niego pić!!

Przepis na grzańca dla dzieci i dorosłych:
  • sok jabłkowy tłoczony
  • przyprawy (goździki, cynamon, kawałek laski wanilii)
Wlać do rondelka i podgrzać:)

poniedziałek, 24 marca 2014

DIY witraż

Kilka dni temu zobaczyłam pomysł na witrażyk okienny(na stronie The Artful Parent).
Nie mogłam się doczekać, kiedy takie zrobimy. Miałam przeczucie, że dzieci podejdą do zadania autorsko. Nie chciałam się frustrować, że nie będziemy mieli, co wieszać na oknie, więc sobie też przygotowałam stanowisko do pracy:)

składniki:
-papier do pieczenia
-kolorowa bibuła
-krochmal [do zagotowanej wody (3/4 szklanki) dodałam łyżeczkę skrobii(mąki) ziemniaczanej wymieszanej z 1/4 szkl.wody]
tworzenie witraża polega na dowolnym ułożeniu bibułki, nasączeniu jej krochmalem  i odstawieniu do wyschnięcia
dzieci stworzyły coś innego, nie umiem tego nazwać. Ich dzieła okazały się ulotne i ostatecznie wylądowały w koszu, ale sam akt tworzenia był bardzo kolorowy i przyjemny(krochmal jest miły, aksamitny w dotyku).
kto zgadnie, które Tolka, które Róży?
mój witrażyk z tego, co ocalało:)
żeby zdążyć złapać jakieś promienie słońca, przyspieszyłam suszenie suszarką.





niedziela, 23 marca 2014

Dobranoc...

Dzieci śpiewały sobie kołysanki przed snem. Trochę ich twórczości udało mi się zanotować:
Tolo:
"Raz sobie rycerz poszedł na wojnę
I tak postradał sobie nogę
I raz rycerz poszedł do lekarza
I on go zbadał
I musiał cierpieć bardzo
Już mu się zrosła noga
I smoki pokonał
I nawet duchy przepędził
I jak przepędził smoki i duchy
Dostał pół królestwa 
I był królem "

Róża:
"Teraz mam jakąś piosenkę w której jest dużo baletniców i dużo kotków, i dużo mamów, i dużo Tolków, i dużo Różów:
I znowu się narodziła baletnica
W swojej nowej rakiecie
Arabeski poszły sobie do latasy [z tego, co zrozumiałam jest to jakieś miejsce w którym się tańczy-przyp.matki]
Arabeski
Poszła baletnica
To już jest koniec
Poszła la la laska
O la laska" 




Pomoce Montessori: spiralka

Mieliśmy dziś miłych gości(jak Tolo powiedział: "gromadę śmiechu").
Wśród tej gromady Babusia-Montessori:) przyniosła nam w prezencie dywaniki i dwie pomoce, które sama zrobiła.
Pierwszą tylko obejrzeliśmy, jutro na spokojnie się za nią "zabierzemy".
Drugą Róża koniecznie musiała przetestować, więc ją poniżej opiszę.
wrzeciona do liczenia (z pałeczek do jedzenia)
 na talerzyku przygotowane: spirale narysowane na wyciętych z papieru kółkach, nożyczki, kredki w pudełeczku i igła z nawleczoną nitką.
dziecko koloruje i wycina wzdłuż linii, przez kropkę na środku przewleka igłę z nitką i...
voila! piękny mobil gotowy do powieszenia.

czwartek, 20 marca 2014

Tussilago farfara

Dziś zaczyna się astronomiczna wiosna.
Z tej okazji chciałabym pokazać pewną niezwykłą książkę, "Rok z Linneą". Wspaniały przewodnik, w którym patrzymy z perspektywy małej dziewczynki, Linnei na wszystkie zachodzące zmiany w przyrodzie w ciągu roku, miesiąc po miesiącu. To chyba bardziej moja książka,  niż dzieci. Czytamy ją razem(raz w miesiącu), ale to ja jestem totalnie oczarowana, tym co nam pokazuje. Pozwala odkryć, jak wiele skarbów mamy na wyciągnięcie ręki, wystarczy się tylko rozejrzeć. Choć to raczej się wyklucza, jest bajkowa, ale w 100% naturalistyczna. Już nie mogę się doczekać kwietnia, podejrzałam, że jest tam świetny pomysł na stworzenie własnej działki, w domu!
Tymczasem, dziś czytaliśmy o marcu i o pierwszym kwiatku. U nas na placu zabaw znaleźliśmy taki sam, jak Linnea u siebie na łące, w Szwecji(i to też mnie zadziwia, że w Szwecji przyroda jest taka podobna do naszej, polskiej, nie wiedziałam o tym).


"Rok z Linneą", Christina Bjork, Lena Anderson, wyd. Zakamarki (nie potrafię przekręcić tego zdjęcia:)

wtorek, 18 marca 2014

jest!

Nasz mały kącik Montessori.
Zgodnie z pedagogiką Marii Montessori dzieci mogą w wolności sięgać po przedmioty z półek, gdy potrzebują mogą mnie poprosić o asystowanie, zaprezentowanie, jak z czego korzystać.
Reakcja dzieci mnie oczywiście zaskoczyła. Baaardzo pozytywnie.
Pierwsze, co zrobił Tolo, to zadał pytanie, czemu najniższa półka jest pusta, tłumaczyłam mu, że ze względu na Stefka, że jemu jeszcze trzeba będzie coś wymyślić, bo te wyższe jeszcze nie mogą być w jego zasięgu. Wyszłam na chwilę. Gdy wróciłam Stefan miał już zorganizowane odpowiednie pomoce, cymbałki, żeby grać, przebijankę i dwa samochodziki, "żeby sobie porównał, który większy, który mniejszy"...
Tolo sięgnął po dwie rzeczy, popracował i odszedł do zabawy.
Różę natomiast wchłonęło, musiała skorzystać ze wszystkich pomocy.
Największą radość miała z szorstkich liter, które po kilku miesiącach koczowania w pudełku, wreszcie ujrzały światło dzienne...wyjmowałam je wcześniej kilka razy, ale dopiero po sobotnich warsztatach załapałam, jak ich używać. Miałyśmy świetną zabawę, a Róża zaczęła nazywać literki: "R", "a", "i", zamiast je opisywać: "jak Róża", "jak aparat", "jak igła".
Szczerze mówiąc największym zaskoczeniem było dla mnie to, że dzieci nie zrobiły z tego masakry...to była moja wielka obawa, że rozniosą wszystko w pył, że nie oddzielą od zabawy, a oni po skończeniu, sprzątali po sobie, musiałam tylko troszeczkę ich do tego zachęcać. Póki co, traktują nasz kącik z dużym szacunkiem. Gdy odwiedził nas dziś gość, dzieci go specjalnie zaprowadziły do swojego  pokoju i uroczyście prezentowały półki.
Róża też miała wkład w aranżację. Jeszcze nie mamy dywaników (które przydają się do rozkładania na nich pomocy), roboczo używałyśmy dziś ręcznika, nie spodobał się jej mój pomysł, żeby odłożyć go na półkę, zrolowała i włożyła do kosza na pranie, żeby było, jak w Stu Pociechach* (tam dywaniki przechowywane są w wiklinowym koszu)

*Sto Pociech to fundacja do której Róża i Tolo raz w tygodniu chodzą na zajęcia("Szperaki Starszaki") z elemantami Montessori.

sobota, 15 marca 2014

idzie wiosna, idzie nowe

Wczoraj u dzieci w pokoju, za sprawą ich Taty, pojawiły się takie półki.
Już długo czekały na powieszenie, potrzebowaliśmy do tego większego przemeblowania(zamieniliśmy się z dziećmi na sypialnie).
Nie są to zwykłe półki, no może teraz jeszcze są, ale mam nadzieję, że już niedługo nie będą...
Już od dłuższego czasu, przy dużym wsparciu ze strony mojej Mamy,  "pracuję"(intelektualnie i praktycznie) nad tym jak je zapełnić...
Z pomocą przyszedł też sklep kabum, inspirujący i "w temacie", który zorganizował warsztaty Montessori.
Dziś,poza niewątpliwą atrakcją wyrwania się z domu bez dzieci na całe 4 godziny (dzieci w tym czasie były z Tatą na turnieju rycerskim), miałam okazję uczestniczyć w interesującym i pouczającym spotkaniu.
Warsztaty prowadziły, dwie bardzo miłe Panie ze Stowarzyszenia "Montessori bez granic", Magdalena Kania i Joanna Szymańska, na co dzień pracujące w przedszkolu "Słonecznik". W krótkim czasie przedstawiły nam esencję teorii pedagogiki Montessori, jak można wprowadzać jej elementy w domu i pokazały jak tworzyć pomoce, i jak z nimi pracować.

Pani Zuzanna, uczestniczka warsztatów, na własnej skórze uczy się, jak prezentować dzieciom materiały metodą trójstopniową
Pani Magdalena i Pani Joanna w lekkim pośpiechu, ale bardzo dokładnie starały się pokazać nam wszystko, co przygotowały.

Ech, jak dla mnie było super, mam nadzieję na zrobienie szerszego kursu Montessori w przyszłości, ale ten był mi teraz bardzo potrzebny, żeby ułożyć, to co mam w głowie z wiedzy(myślę, że jeszcze dosyć chaotycznej), którą sobie zgromadziłam przede wszystkim z internetu i obserwacji, jak to działa w Fundacji Sto Pociech(gdzie moje starsze dzieci raz w tygodniu biorą udział w zajęciach i z górskich szkół Sawickich, które raz na jakiś czas odwiedzamy). Dobrze było porozmawiać z praktykami, z tego co słyszałam, z najwyższej półki.
Po zakończeniu kupiłam kilka gadżecików w sklepiku i musiałam gonić rodzinę. 
Odbyłam ekscytującą podróż z Pl.Wilsona na Krakowskie Przedmieście (zdobywanie biletu; odkrycie, że niektóre autobusy zniknęły, pojawiły się jakieś inne...panta rhei), a mimo nieciekawej pogody, udało mi się jeszcze spotkać Wiosnę!

Niesamowite, że odrażające badyle, z dnia na dzień dokonują takich niezwykłych metamorfoz, jeszcze wczoraj na naszym przydomowym pl.zabaw nie było ani jednego pączka, ale może w Warszawie jest jakoś cieplej.

poniedziałek, 10 marca 2014

Uwaga! Eksperyment!

soda oczyszczona, ocet, woda, cytryna, strzykawka + dowolność (to główne zadanie dla mnie, żeby nie narzucać mojej wizji przeprowadzenia eksperymentu).
*przy okazji trenujemy małą motorykę u Pana, który nie lubi rysować.


po wymieszaniu wszystkich składników Tolo podjął rozmowę o tym, co właściwie stworzył, doszliśmy do wniosku, że to chyba świetny płyn czyszczący.
znaleźliśmy odpowiednią buteleczkę, niestety przelewanie w ten sposób było za ciężkie dla naukowca i strzykawka nareszcie znalazła swoje zastosowanie:

pomocny przechył
przyklejanie etykiety
odstawianie w miejsce niedostępne dla młodszych dzieci

niedziela, 9 marca 2014

.

pewien Ktoś powiedział nam rano, że dziś nie powinniśmy być smutni...nie jest to dla nas łatwe, bo chorujemy już od jakiegoś czasu. trudniejsze jest to tym bardziej, że widzimy, co się dzieje za oknem, przez co jeszcze mocniej odczuwamy frustrację uwięzienia w czterech ścianach, ale na pocieszenie dostaliśmy dziś "od słońca" bardzo dużo tęczowych zajączków i nawet siedząc w domu było nam całkiem wiosennie.

"idę dziś do szkoły sztuków, bo tam będę uczyć się baletu.
prawdziwego.
muszę mieć białe rajstopy, bo wszyscy mają białe rajstopy w szkole sztuków"